marca 09, 2009

Włoskie zakazy

Czego nie wolno we Włoszech? Największą troską turysty w Italii jest to, czego nie będzie mu wolno robić w miejscu, gdzie jedzie na urlop - uważa włoska prasa. Latem we włoskich miastach i miasteczkach wprowadzane są setki zakazów oraz różnego rodzaju ograniczeń, które czasem ze względu na ich śmieszność można porównać z archaicznymi przepisami, obowiązującymi wciąż w niektórych amerykańskich stanach. Lokalnym włoskim władzom nie brakuje fantazji. Najostrzejszy wakacyjny reżim panuje na najbardziej obleganej przez gości z całego świata wyspie Capri, gdzie zabroniono nawet chodzenia w drewniakach, bo za bardzo hałasują. Nie wolno też słuchać radia - ani na plaży, ani na ulicy; nad morzem nie wolno grać w piłkę. Zakaz wstępu na plażę mają sprzedawcy pamiątek i wszelkich towarów. Wysoka grzywna grozi za karmienie gołębi i za siadanie na stopniach kościoła. W nadmorskim kurorcie Alassio nad Zatoką Genueńską obowiązuje zakaz chodzenia po mieście w strojach plażowych. Władze Sardynii w trosce o środowisko naturalne wprowadziły całą serię rygorystycznych przepisów, by zapobiec masowemu wywozowi pamiątek z wakacji. Nie wolno zatem wyrywać roślin z korzeniami, a nawet wynosić z plaży piasku. W Palermo na Sycylii zabroniono nocowania w kabinach, stojących na plaży. Między godziną 14 a 16 obowiązuje tam - jak można przeczytać na tablicach - "zakaz wydawania wszelkich hałaśliwych dźwięków". Podobne strefy ciszy wprowadzono także w wielu innych kurortach na Półwyspie Apenińskim. Najciszej, przynajmniej teoretycznie, jest w znanym podrzymskim nadmorskim miasteczku Fregene, gdzie głośnej muzyki nie można słuchać od 14 aż do 9 rano. Na obleganej przez turystów wysepce Isola dei Conigli koło Lampedusy nie wolno od wieczora do rana przebywać na plaży, ponieważ wtedy żółwie składają tam jaja. Wprawdzie na plaży w Eraclea koło Wenecji nie ma rzadkich gatunków zwierząt, ale z nieznanych powodów wprowadzono tam zakaz kopania dołków w piasku i zbierania muszli. W samej Wenecji zaś na placu świętego Marka nie wolno - jak postanowili rajcy miejscy - urządzać biwaków. Mieszkańców Mediolanu zbulwersował tymczasem w tych dniach ogłoszony z powodu braku odpowiednich urządzeń sanitarnych nakaz zamknięcia bardzo popularnych, także wśród turystów, kiosków, w których sprzedawano plastry arbuzów i melonów. Mediolańczycy zapowiedzieli, że będą bronić swych ulubionych "arbuzowni" do skutku.


Źródło: http://www.europa.korba.pl/ , PAP

Wyszukała: Marcela

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz